Gigantomachia - wojna bogów z gigantami Ponieważ Zeus strącił pokonanych tytanów do Tartaru, ich matka Gaja podburzyła przeciw bogom olimpijskim gigantów, zrodzonych z krwi okaleczonego Kronosa. Walka bogów z gigantami nazywana jest Gigantomachią. Giganci, chociaż byli bogami, byli śmiertelni i Gaja poszukiwała cudownego zioła dającego jej dzieciom nieśmiertelność. Zeus jednak Giganci ze stali. Real Steel. 2011. 6,9 99 087 ocen . 10 816 chce zobaczyć . Strona główna filmu . Podstawowe informacje. Pełna obsada (274) Opisy (5) Giganci ze stali – recenzja filmu o boksie robotów Film Shawna Levy'ego to familijna wersja opowieści o Rockym. W sam raz dla dziesięciolatków. Przypomnijmy, że Rocky był bokserem ze Jest boks dla mężczyzn, roboty dla chłopców, Hugh Jackman dla pań i familijny klimat dla wszystkich. Rok 2020. Charlie Kenton (Jackman), kiedyś jeden z czołowych bokserów na świecie, musiał zakończyć karierę, gdy panowanie na ringu przejęły roboty. Teraz zajmuje się organizacją nielegalnych walk i renowacją zawodników ze stali. Giganci ze stali. Real Steel. 2011. 6,9 99 134 oceny . 10 839 chce zobaczyć . Strona główna filmu . Podstawowe informacje. Pełna obsada (274) Opisy (5) Od razu widać ,ze Spielberg maczał w tym palce. Film genialny dla rodziny, odstresowania się i przypomnienia sobie czy aby czasem kogoś nie zaniedbujemy. Podoba się również to ,ze walka . Chleb i igrzyska to dwa elementy, którymi najłatwiej było zadowolić rzesze obywateli rzymskich. Pomimo kilku tysiącleci, nadal lubimy patrzeć, jak inni rywalizują o nagrody i tytuły. W legalnej rozrywce nie można dobijać rannych, ale co by było, gdyby istniała możliwość zaspokojenia zapotrzebowania widowni na przemoc bez ofiar w ludziach? Reżyser Shawn Levy pokazał nam zupełnie nową wizję sportu. W niedalekiej przyszłości, w roku 2020 ktoś poszedł po rozum do głowy i zaczęto konstruować roboty do walk bokserskich. Maszyny przypominają ludzi, biją się jak ludzie, ale jednak nimi nie są. Nie trzeba ich trenować, jedynie programować. Walka bokserska przypomina teraz jedną wielką grę komputerową, a „trenerzy” na żywo prowadzą swoich podopiecznych za pomocą wymyślnych urządzeń sterujących. Tego rodzaju walki są wręcz brutalniejsze, gdyż robot nie czuje bólu, nie ma skrupułów, nie zna strachu, nie męczy się. Jak nietrudno się domyśleć, boks z udziałem ludzi stracił swoją rację bytu. Główny bohater filmu, Charlie Kenton (Hugh Jackman), był zawodowym bokserem wagi ciężkiej, a teraz utrzymuje się z organizowania nie do końca legalnych walk robotów w podrzędnych mieścinach. Prowadzi typowy, kawalerski styl życia, mieszkając w ciężarówce. Nie stroni od kieliszka i poza tym tonie po uszy w długach. Nie sposób go polubić. Nawet nie starałam się wzbudzić w sobie do niego sympatii, bo spodziewałam się nagłego zwrotu w jego życiu, który diametralnie go odmieni. Moją jedyną bolączką było to, jak reżyser tego dokona. Czy zaserwuje nam podręcznikową przemianę złego typa w dobrego gościa? Czy może… Bohaterowie najczęściej zmieniają się pod wpływem śmierci ważnych dla nich osób bądź w momencie pojawienia się nowego życia. Tak było w tym przypadku. Porzucona przed dziesięcioma laty partnerka Charliego umiera i on jako biologiczny ojciec musi teraz zająć się jedenastoletnim Maksem. Chłopiec od początku zdaje sobie doskonale sprawę ze swojej sytuacji i nie wiąże z nowopoznanym ojcem żadnych nadziei. W ich relacji nie ma ani odrobiny ciepła, ba, nawet nie ma śladu wyrzutów sumienia u Charliego. Reżyser bardzo wiarygodnie skonstruował obie postacie. Patrząc na nich ma się wrażenie, że widzimy dwóch chłopców, z których jeden ma trochę więcej lat i jest nieco wyższy. Nić porozumienia udaje im się nawiązać poprzez wspólną pasję, jaką jest boks robotów. Przez moment obawiałam się jakichś przydługich, lirycznych wspomnień o matce chłopca, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Dalej reżyser idzie za ciosem filmów tego gatunku, tylko że niedocenianego zawodnika, najczęściej pochodzącego z dołów społecznych, zastąpiła maszyna. Na śmietniku znajdują porzuconego robota, którego oczyszczają, naprawiają i zaczynają trenować. Od początku jest jasne, że owo trio zawędruje na sam szczyt. I tak też się stało. To tyle jeśli chodzi o fabułę i ogólny zarys. Przyznam szczerze, że w swoim życiu widziałam sporo filmów poświęconych światu sportu i jeszcze więcej familijnych, dlatego podążając za stereotypami, pozastawiałam szereg pułapek. Muszę przyznać, że z większości z nich reżyser wyszedł obronną ręką. Przykładowo, czekałam z szyderczym uśmiechem na moment, gdy robot zostanie uczłowieczony, zaczną w grę wchodzić emocje, a na końcu zostanie przyjęty do rodziny i dostanie swój własny pokój. Jednak reżyser pozostawił tę kwestię w doskonałej równowadze, nie dodając więcej emocji, niż było potrzeba. Podobnie miała się sprawa z relacjami ojca i syna. Bardzo obawiałam się, że znów zostanie nam wciśnięty amerykański moralitet. A jednak… Reżyser pamiętał, że głównego bohatera zaprezentował nam jako niedojrzałego, egoistycznego faceta. Pewne jego dobre cechy zostały wyciągnięte na wierzch, ale wszystko zostało w dobrym tonie wiarygodności. Zazwyczaj w tego rodzaju filmach ojcowie wyrażają filozoficzne treści o życiu, a potem patetycznie padają sobie z dziećmi w ramiona. Tu relacje ojca i syna nie zostały w sposób cudowny uzdrowiony. Ot, zapanowała w nich serdeczność i… tak, można powiedzieć już o początkach rodzicielskiej miłości. A chłopiec i jego robot? Max od początku filmu wydaje się bardziej dojrzały niż jego ojciec i tak w zasadzie pozostaje do końca. Reżyser nie czyni wielkich wysiłków, żeby ten pogląd u widza zmienić. To właśnie on odnajduje na starym wysypisku zakopanego robota i podejmuje trud remontu, wyczyszczenia itd. Kiedy okazało się, że Atom rozumie, co się do niego mówi, struchlałam. Z drżeniem serca oczekiwałam rozwoju akcji w kierunku tworzenia się głębokiej przyjaźni między chłopcem i maszyną oraz dialogu: Kocham cię Max!, Kocham Cię Atom!. Na szczęście Shawn Levy ominął tę pułapkę, nie starając się wciskać widzom żadnych sentymentalnych kawałków. Skoro już mowa o sentymentach, nie mogło się obyć bez wątku romantycznego. Został on jednak tak zręcznie wmontowany w ten twardy świat boksu, że nie razi, a nawet ukazuje dobitniej dojrzewanie Charliego. Filmu z pewnością nie można zaliczyć do kameralnych. Walki pokazywane są jak należy – brutalne, hałaśliwe widowiska z tryskającym smarem i latającymi kawałkami stali. Aż sama byłam zdziwiona, gdyż nie przepadam za hałaśliwym kinem, a jednak… Ten film wciągnął mnie bez reszty, podobnie jak większość widowni. Na sali, mimo sporej liczby dzieci, w miarę rozwoju akcji zalegała cisza i trwała nieprzerwanie aż do napisów końcowych. Poza tym reżyserowi udała się jeszcze jedna rzecz, mianowicie, naprawdę trudno było się powstrzymać od kibicowania i okrzyków: Dołóż mu! Wstań! Nie daj się! Dawno nie zostałam tak zaangażowana w oglądaną treść. Dziewczynka siedząca za mną i nerwowo podskakująca na siedzeniu podczas finałowej walki również. Myślę, że nie do przecenienia jest tu rola znakomitej muzyki, skomponowanej przez Danny’ego Elfmana. Kompozytor znakomicie poradził sobie ze stworzeniem ścieżki dźwiękowej z mocnym, rockowym brzmieniem. Na tym idealnym pancerzu ze stali pojawiła się jednak rysa. Ze względu na specyfikę gatunku, film był dubbingowany. Bardzo raziło mnie, że bohaterowie wypowiadali się jak typowe „równiachy”. Nie mam na myśli tego, że w filmach powinno prowadzić się dialogi z wyszukanym słownictwem itd. Miejscami po prostu ten uliczny żargon był aż przesadzony. Niemniej jest to do przeżycia i myślę, że spodoba się młodszej publice. Roboty w Gigantach ze stali nie są tak uczuciowe jak Wall-e, nie są tak niezniszczalne i inteligentne jak Transformery – są tak autentyczne i realistyczne, jak tylko może być maszyna. Historia opowiedziana w filmie również jest poprowadzona w przyjemnych granicach realizmu. Z całą pewnością jest to film dla całej rodziny. Tytuł oryginalny: Real SteelReżyseria: Shawn LevyScenariusz: John GatinsPremiera: 14 października 2011 (Polska) 6 września 2011 (Świat)Czas trwania: 2 godz. 7 Dramat, Akcja, Sci-FiMuzyka: Danny ElfmanZdjęcia: Mauro FioreDystrybucja: Forum Film Poland Sp. z Indie, USA {youtube}fJiQawD62A0{/youtube} FilmReal Steel20112 godz. 7 min. {"id":"180280","linkUrl":"/film/Giganci+ze+stali-2011-180280","alt":"Giganci ze stali","imgUrl":" zajmujący się organizowaniem nielegalnych bitew robotów, odkrywa, że ma 11-letniego syna. Chłopak przekonuje ojca do wzięcia udziału w mistrzostwach walk cyborgów. Więcej Mniej {"tv":"/film/Giganci+ze+stali-2011-180280/tv","cinema":"/film/Giganci+ze+stali-2011-180280/showtimes/_cityName_"} Na ringu To klasyczne kino familijne i nie miałbym nic przeciwko, gdyby podobnej klasy produkcje opanowały niedzielne... ... czytaj więcej{"userName":"michalwalkiewicz","thumbnail":" ringu ","link":"/reviews/recenzja-filmu-Giganci+ze+stali-11885","more":"Przeczytaj recenzję Filmwebu"} {"linkA":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeA","linkB":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeB"} Charlie Kenton (Hugh Jackman) jest weteranem walk wręcz. Jego kariera zakończyła się z chwilą, gdy panowanie na ringu przejęły roboty. Teraz zajmuje się organizacją nielegalnych walk i renowacją robotów. Jest na dnie, gdy w jego życiu pojawia Charlie Kenton (Hugh Jackman) jest weteranem walk wręcz. Jego kariera zakończyła się z chwilą, gdy panowanie na ringu przejęły roboty. Teraz zajmuje się organizacją nielegalnych walk i renowacją robotów. Jest na dnie, gdy w jego życiu pojawia się Max (Dakota Goyo), który twierdzi, że jest jego synem. Chłopak motywuje go do wytrenowania robota, który mógłby stanąć do walki o mistrzostwo. Stawki w tym brutalnym sporcie są wysokie, a Charlie i Max mają tylko jedną szansę, by wrócić na szczyt. $299 268 508 na świecie$85 468 508 w USA$213 800 000 poza USA$110 000 000DreamWorks SKG (przedstawia) / Reliance Entertainment (przedstawia) / Touchstone Pictures (przedstawia) / Więcej...Real Steel: The IMAX Experience (wersja IMAX) USA Więcej...Film pierwotnie wyreżyserować miał Peter Max wydobywa Atoma, robot jest umorusany błotem. W kolejnym ujęciu z perspektywy kabiny jest czysty. W scenie rozgrywającej się w siłowni, ponownie ma na sobie pobiciu Charliego i Maxa ujęcia z lotu ptaka nad miastem są filmowane w odwrotnej kolejności co widać po flagach, a także samochodach jadących do tyłu. Mając na uwadze wcześniejsze dokonania reżysera Shawna Levy'ego, pomyślałem, że "Giganci ze stali" to kolejny luźny film familijny, który będzie można postawić w jednym szeregu z "Nocą w muzeum" czy "Fałszywą dwunastką". Pierwsze przypuszczenie się potwierdziło, drugim już niekoniecznie. Bo o ile jest to kolejny film akcji z podłożem familijnym, to ... więcejzdaniem społeczności pomocna w: 78%Jeśli wziąć pod uwagę, że Shawn Levy jest odpowiedzialny za tytuły takie, jak "Noc w muzeum", "Noc w muzeum 2", "Różowa Pantera", "Nowożeńcy" czy "Nocna randka", można by pomyśleć, że "Giganci ze stali" są kolejną komedią familijną. W tym wypadku do tego klucza pasuje jedynie przymiotnik "familijny", bo z pewnością jest to film, który można ... więcejzdaniem społeczności pomocna w: 41% tylko mnie zastanawia jak ten mały wytargał tego robota i wsadzil go na wózek ? :D jednak chyba to troche wazylo :D Swietny film w ktorym walki robotow nie sa na pierwszym planie. Wzruszajacy. pod kazdym wzgledem film mi sie podobal, efekty zrobily swoje, lecz mnie bardziej przypadla do gustu fabula, pojednanie ojca z synem rewelacja Podobała mi się fabuła, a przede wszystkim rola młodego chłopaka. Bardzo dobre kino familijne. Polecam Witam, Jeżeli dobrze zrozumiałem to Charlie chciał coś powiedzieć Maxowi. Chodziło o to, że on nie jest jego prawdziwym ojcem prawda czy gdzieś zgubiłem wątek. Film moim zdaniem jest świetny, oczywiście w ulubionych. Zauważyłem, że mają nakręcić 2 z czego bardzo się cieszę i już nie mogę ... więcej "Chleb i igrzyska" to dwa elementy, którymi najłatwiej było zadowolić rzesze obywateli rzymskich. Pomimo kilku tysiącleci, nadal lubimy patrzeć, jak inni rywalizują o nagrody i tytuły. W legalnej rozrywce nie można dobijać rannych, ale co by było, gdyby istniała możliwość zaspokojenia zapotrzebowania widowni na przemoc bez ofiar w ludziach? Giganci ze stali Reżyser Shawn Levy pokazał nam zupełnie nową wizję sportu. W niedalekiej przyszłości, w roku 2020 ktoś poszedł po rozum do głowy i zaczęto konstruować roboty do walk bokserskich. Maszyny przypominają ludzi, biją się jak ludzie, ale jednak nimi nie są. Nie trzeba ich trenować, jedynie programować. Walka bokserska przypomina teraz jedną wielką grę komputerową, a „trenerzy” na żywo prowadzą swoich podopiecznych za pomocą wymyślnych urządzeń sterujących. Tego rodzaju walki są wręcz brutalniejsze, gdyż robot nie czuje bólu, nie ma skrupułów, nie zna strachu, nie męczy się. Jak nietrudno się domyśleć, boks z udziałem ludzi stracił swoją rację bytu. Główny bohater filmu, Charlie Kenton, był zawodowym bokserem wagi ciężkiej, a teraz utrzymuje się z organizowania nie do końca legalnych walk robotów w podrzędnych mieścinach. Prowadzi typowy, kawalerski styl życia, mieszkając w ciężarówce. Nie stroni od kieliszka i poza tym tonie po uszy w długach. Nie sposób go polubić. Nawet nie starałam się wzbudzić w sobie do niego sympatii, bo spodziewałam się nagłego zwrotu w jego życiu, który diametralnie go odmieni. Moją jedyną bolączką było to, jak reżyser tego dokona. Czy zaserwuje nam podręcznikową przemianę złego typa w dobrego gościa? Czy może… Giganci ze stali Bohaterowie najczęściej zmieniają się pod wpływem śmierci ważnych dla nich osób bądź w momencie pojawienia się nowego życia. Tak było w tym przypadku. Porzucona przed dziesięcioma laty partnerka Charliego umiera i on jako biologiczny ojciec musi teraz zająć się 11-letnim Maksem. Chłopiec od początku zdaje sobie doskonale sprawę ze swojej sytuacji i nie wiąże z nowopoznanym ojcem żadnych nadziei. W ich relacji nie ma ani odrobiny ciepła, ba, nawet nie ma śladu wyrzutów sumienia u Charliego. Reżyser bardzo wiarygodnie skonstruował obie postacie. Patrząc na nich ma się wrażenie, że widzimy dwóch chłopców, z których jeden ma trochę więcej lat i jest nieco wyższy. Nić porozumienia udaje im się nawiązać poprzez wspólną pasję, jaką jest boks robotów. Przez moment obawiałam się jakichś przydługich, lirycznych wspomnień o matce chłopca, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Dalej reżyser idzie za ciosem filmów tego gatunku, tylko że niedocenianego zawodnika, najczęściej pochodzącego z dołów społecznych, zastąpiła maszyna. Na śmietniku znajdują porzuconego robota, którego oczyszczają, naprawiają i zaczynają trenować. Od początku jest jasne, że owo trio zawędruje na sam szczyt. I tak też się stało. To tyle jeśli chodzi o fabułę i ogólny zarys. Przyznam szczerze, że w swoim życiu widziałam sporo filmów poświęconych światu sportu i jeszcze więcej familijnych, dlatego podążając za stereotypami, pozastawiałam szereg pułapek. Muszę przyznać, że z większości z nich reżyser wyszedł obronną ręką. Przykładowo, czekałam z szyderczym uśmiechem na moment, gdy robot zostanie uczłowieczony, zaczną w grę wchodzić emocje, a na końcu zostanie przyjęty do rodziny i dostanie swój własny pokój. Jednak reżyser pozostawił tę kwestię w doskonałej równowadze, nie dodając więcej emocji, niż było potrzeba. Podobnie miała się sprawa z relacjami ojca i syna. Bardzo obawiałam się, że znów zostanie nam wciśnięty amerykański moralitet. A jednak… Reżyser pamiętał, że głównego bohatera zaprezentował nam jako niedojrzałego, egoistycznego faceta. Pewne jego dobre cechy zostały wyciągnięte na wierzch, ale wszystko zostało w dobrym tonie wiarygodności. Zazwyczaj w tego rodzaju filmach ojcowie wyrażają filozoficzne treści o życiu, a potem patetycznie padają sobie z dziećmi w ramiona. Tu relacje ojca i syna nie zostały w sposób cudowny uzdrowiony. Ot, zapanowała w nich serdeczność i… tak, można powiedzieć już o początkach rodzicielskiej miłości. Giganci ze stali A chłopiec i jego robot? Max od początku filmu wydaje się być bardziej dojrzały niż jego ojciec i tak w zasadzie pozostaje do końca. Reżyser nie czyni wielkich wysiłków, żeby ten pogląd u widza zmienić. To właśnie on odnajduje na starym wysypisku zakopanego robota i podejmuje trud remontu, wyczyszczenia itd. Kiedy okazało się, że Atom rozumie, co się do niego mówi, struchlałam. Z drżeniem serca oczekiwałam rozwoju akcji w kierunku tworzenia się głębokiej przyjaźni między chłopcem i maszyną oraz dialogu „Kocham cię Max!”, „Kocham Cię Atom!”. Na szczęście Shawn Levy ominął tę pułapkę, nie starając się wciskać widzom żadnych sentymentalnych kawałków. Skoro już mowa o sentymentach, nie mogło się obyć bez wątku romantycznego. Został on jednak tak zręcznie wmontowany w ten twardy świat boksu, że nie razi, a nawet ukazuje dobitniej dojrzewanie Charliego. Filmu z pewnością nie można zaliczyć do kameralnych. Walki pokazywane są jak należy – brutalne, hałaśliwe widowiska z tryskającym smarem i latającymi kawałkami stali. Aż sama byłam zdziwiona, gdyż nie przepadam za hałaśliwym kinem, a jednak… Ten film wciągnął mnie bez reszty, podobnie jak większość widowni. Na sali, mimo sporej liczby dzieci, w miarę rozwoju akcji zalegała cisza i trwała nieprzerwanie aż do napisów końcowych. Poza tym reżyserowi udała się jeszcze jedna rzecz, mianowicie, naprawdę trudno było się powstrzymać od kibicowania i okrzyków „Dołóż mu! Wstań! Nie daj się!” Dawno nie zostałam tak zaangażowana w oglądaną treść. Dziewczynka siedząca za mną i nerwowo podskakująca na siedzeniu podczas finałowej walki również. Myślę, że nie do przecenienia jest tu rola znakomitej muzyki, skomponowanej przez Danny'ego Elfmana. Kompozytor znakomicie poradził sobie ze stworzeniem ścieżki dźwiękowej z mocnym, rockowym brzmieniem. Giganci ze stali Na tym idealnym pancerzu ze stali pojawiła się jednak rysa. Ze względu na specyfikę gatunku, film był dubbingowany. Bardzo raziło mnie, że bohaterowie wypowiadali się jak typowe „równiachy”. Nie mam na myśli tego, że w filmach powinno prowadzić się dialogi z wyszukanym słownictwem itd. Miejscami po prostu ten uliczny żargon był aż przesadzony. Niemniej jest to do przeżycia i myślę, że spodoba się młodszej publice. Roboty w Gigantach ze stali nie są tak uczuciowe jak Wall-e, nie są tak niezniszczalne i inteligentne jak Transformery – są tak autentyczne i realistyczne, jak tylko może być maszyna. Historia opowiedziana w filmie również jest poprowadzona w przyjemnych granicach realizmu. Z całą pewnością jest to film dla całej rodziny. Ocena: 8/10 Źrodło: pokaz prasowy Real Steel USA 2011 Dramat; Akcja Reżyseria: Shawn Levy Obsada: Hugh Jackman, Dakota Goyo Premiera: 14-10-2011 Czas trwania: 125 Dystrybutor: Forum Film Charlie Kenton istnieje weteranem walk bezpośrednio. Jego kariera skończyła się spośród chwilą, kiedy rządy na ringu zdobyły pracy. A więc absorbuje się partią nielegalnych walk oraz renowacją robotów. Istnieje na dnie, kiedy w jego życiu pojawia się Max, jaki mówi, iż istnieje jego synem. Młody człowiek motywuje go aż do wytrenowania dzieło, jaki mógłby powstać aż do konkurencji o wirtuozeria. Stawki w poniższym brutalnym sporcie znajdują się duże, natomiast Charlie a, także Max posiadają nic bardziej błędnego niejaką okazję, ażeby powrócić na czubek. Tagi: napisy pl download, czy da sie pobrac, torrent, oron, wysoka jakość, 3gp, lektor, z lektorem, online lektor, lektor pl torrent, pl online, pobieranie torenty, online lektor pl, tnttorent, online, megashare, free dowland, online oglądaj za darmo, tnttorent, online napisy pl REAL STEEL Giganci ze stali 2011, USA sci-fi, przygodowy, reż. Shawn Levy Mój serdeczny przyjaciel, zwykle krytykujący nawet niezłe filmy, wrócił uchachany z tego seansu i nie dał złego słowa powiedzieć o, bądź co bądź, familijnym filmie dla nastolatków. I to raczej tych młodszych. Zaintrygował mnie do tego stopnia, że nadrobiłem zaległości (kilka miesięcy później, ale zawsze) i obejrzałem Gigantów ze stali. Przyznam, że jestem trochę bezradny, bo – choć bardzo bym chciał, właściwie nie mam na co narzekać. Film jest dobrze zrobiony, ma ciekawą fabułę i niezłe efekty specjalne. Opowiada o czasach, gdy walki bokserskie ludzi odeszły do lamusa, zastąpiły ich bowiem nieczujące bólu roboty. Właśnie walki stalowych gigantów na ringu są najpopularniejszym i niezwykle dochodowym sportem w 2020 roku. Bohater filmu, były bokser Charlie (Hugh Jackman), jest organizatorem takich nielegalnych walk, a wraz z wieloletnią przyjaciółką (Evangeline Lilly, pamiętna Kate z serialu Zagubieni) regeneruje i przygotowuje własne roboty do walk, które nieustannie przegrywa popadając w coraz większe tarapaty. Gdy już jest na samym dnie, na horyzoncie pojawia sie jego zapomniany i dawno porzucony syn, który motywuje ojca do walki o przyszłość przy pomocy zdezelowanego robota znalezionego na szrocie. Jak łatwo się domyślić (w końcu to trochę ambitniejsze i lepsze, ale jednak kino familijne), pod wpływem kontaktu z rezolutnym 11-latkiem nieczuły ojciec doznaje wewnętrznej przemiany, odkrywa nowe wartości, a także odzyskuje wiarę w siebie i wreszcie osiąga upragniony sukces. Giganci ze stali nieodparcie nasuwają skojarzenia z Sylvestrem Stallone i jego Rockym. Zwłaszcza finałowa walka – ta sama historia (Dawid staje do walki z Goliatem), ten sam klimat, podobny schemat (bohater zawsze najpierw dostaje wciry, a potem nagle budzi się z letargu i daje łupnia przeciwnikowi). Ale to w sumie nie zarzut. Podobnie jak inne skojarzenie ze Stallonem w filmie Ponad szczytem, w którym podobnie jak tutaj syn jeździł z nowo poznanym ojcem, ale zamiast robotów siłowano się na rękę. To wszystko jest jednak nieistotne, bo mamy do czynienia z naprawdę dobrym filmem, w którym reżyser umiejętnie połączył elementy kina familijnego z dramatem i tematyką science-fiction. W efekcie otrzymaliśmy obraz dla młodych widzów, który też z przyjemnością mogą obejrzeć ich rodzice. To taka bardziej współczesna wersja bajki o Kopciuszku, akurat dla dzisiejszego e-pokolenia. Oczywiście, że opowieść jest mocno naciągana, nagła przemiana ojca trochę naiwna, podobnie jak chłopak jest zbyt dojrzały i doświadczony jak na 11-latka. Ale to drobiazgi. Ważne, że opowieść wciąga i wręcz poraża wizualnie. Efekty specjalne są na najwyższym poziomie (była nawet nominacja do Oscara), oddano najdrobniejsze szczegóły walk robotów. Wprawdzie w dzisiejszych „cyfrowych” czasach to nie powinno dziwić, ale jednak mało kto potrafi osiągnąć tak doskonały efekt. Shawn Levy, znany doskonale z takich produkcji jak Różowa pantera, Nocna randka, Nowożeńcy czy znakomita Noc w muzeum, i tym razem spisał się znakomicie. Jeśli kogoś (tak jak mnie) odrzucało hasło „kino familijne”, to w tym przypadku warto pozbyć się uprzedzeń. Giganci ze stali to po prostu dobry, przygodowy film dla młodszych i starszych widzów, który ogląda się z dużą przyjemnością.

giganci ze stali finałowa walka