Pandemia sprawiła, że wielu obywateli zrezygnowało z coraz mniej opłacalnych lokat bankowych. Likwidacja depozytów przełożyła się na bezprecedensowe wzrosty wartości gotówki w obiegu. Polsat News donosi, że tegoroczny rekord padł w marcu, kiedy przyrost gotówki wyliczono na 20 mld zł. Natomiast w październiku w obiegu
W każdym razie trafiłam do tego polskiego domu, gdzie plan na moją przyszłość był już przygotowany – miałam załatwioną pracę w polskim sklepie mięsnym, a do tego miałam być
"Coraz częściej podróżujemy na wakacje całymi rodzinami" Według serwisu Polacy na wakacje najczęściej lecą samolotem (ponad 90 proc. dokonanych rezerwacji), coraz częściej urlop decydujemy się spędzić w hotelach o wyższym standardzie (zamieniamy hotele 3-gwiazdkowe, na 4- lub 5-gwiazdkowe), stawiamy na formułę all inclusive.
Specjalistyczne usługi opiekuńcze mogą być udzielane w domu lub podczas pobytu w ośrodku wsparcia. W roku 2015 z usług opiekuńczych i specjalistycznych usług opiekuńczych korzystały 93 272 osoby, a gminy wydały na ten cel ponad 407 mln zł. Ze specjalistycznych usług opiekuńczych korzystało 5 176 osób, a kwota świadczeń
Dobrze mieć w domu trochę gotówki. Nigdy nie wiadomo, kiedy może się przydać. Pytanie jednak, gdzie najlepiej ją chować, żeby w razie czego, nie padła łupem
Mikołajek to bardzo żywiołowy, aktywny, pełen życia chłopiec, który dopiero uczy się sposobu funkcjonowania w szkole. Najfajniejsze są dla niego oczywiście przerwy, czas zabaw. Nie da się ukryć, że wielokrotnie podczas zabawy z kolegami dochodzi do bójek, ale Mikołajek razem z Alcestem, Rufusem, Gotfrydem czy Kleofasem tworzy
. Panika związana z koronawirusem zatacza coraz to szerze kręgi. Do masowych zakupów podstawowych produktów higienicznych doszło teraz wyciąganie banknotów z bankomatów. Czy Polacy nie przesadzają? Polacy boją się o swoje pieniądze “W bankach może być problem z dostępem do gotówki” – w social mediach pojawiają się takie oto pogłoski. Czy jest to jednak prawda? Nie! Strach ma dziś w Polsce wielkie oczy. Nasi rodacy wykupują ze sklepów mydło przeciwbakteryjne, papier toaletowy i robią zapasy jedzenia. Do tego doszedł teraz dość irracjonalny we współczesnym świecie lęk przed brakiem gotówki. “Należy zwrócić uwagę na fakt, potwierdzony przez służby sanitarne, że gotówka może być nośnikiem koronawirusa. NBP poddaje pieniądz gotówkowy dwutygodniowej kwarantannie i obróbce termicznej. Prosimy klientów, aby korzystali tam, gdzie jest to możliwe przede wszystkim z płatności bezgotówkowych. Dlatego podejmujemy działania mające na celu podniesienie limitu transakcji bezstykowych bez PIN do 100 zł” – powiedział Przemysław Barbrich, dyrektor Zespołu Komunikacji i PR w Związku Banków Polskich. To pierwsza uspokajające wiadomość. “Zwiększone zapotrzebowanie na gotówkę wynikające z większych zakupów dokonywanych przez klientów, mogą w pojedynczych przypadkach sprawiać, że chwilowo niektóre maszyny są niedostępne. Banki uzupełniają je jednak na bieżąco i są zaopatrzone w odpowiednie rezerwy“ – dodaje Barbrich. Przede wszystkim spokój Od siebie dodamy jeszcze, że gdyby nawet banknotów zabrakło, w dzisiejszych czasach z powodzeniem można przecież płacić już niemal wszędzie za pomocą kart płatniczych czy aplikacji mobilnych. Do tego zwolennicy kryptowalut mogą udać się do bitomatów i tam zamienić swoje Bitcoiny czy inne cyfrowe waluty na waluty fiat. Możliwe, że wspomniany irracjonalny lęk spowodowała u Polaków informacja o tym, że część banków podjęła decyzje o zmianach dot. godzin pracy placówek. Na taki krok zdecydował się Bank Ochrony Środowiska i Bank Millennium. Nadal jednak możliwe będzie korzystanie z bankowości internetowej i mobilnej oraz zdalnego kontaktu z obsługą. Przede wszystkim należy więc zachować spokój i racjonalne myślenie.
Policja ostrzega, by mieszkania zamykać na klucz. Okradają nas, bo często jesteśmy beztroscy. Policja ostrzega, by nie ułatwiać złodziejom pracy. - Pozbądźmy się nawyków, takich jak trzymanie klucza pod wycieraczką, na parapecie czy pod doniczką z kwiatami - apeluje Robert Kozak z tarnowskiej policji. - Nawet gdy z domu wychodzimy na krótko, do budynków gospodarczych, sąsiada czy sklepu, zamykajmy drzwi, a klucz bierzmy z sobą. Złodziej potrzebuje tylko chwili, w której my możemy stracić cenne rzeczy, i zawsze znajdzie miejsce, gdzie trzymamy pieniądze czy biżuterię . Jak wynika z obserwacji funkcjonariuszy, do kradzieży często dochodzi z naszej beztroski i ufności. - Nie myślmy kategoriami, że jak nas nie okradziono przez 20 lat, to nas to nadal będzie omijać - mówi Kozak. Takie niemiłe zdarzenie spotkało jedną z rodzin ze Świebodzina. Nieustalony jeszcze przez policję sprawca, dostał się do domu posługując się kluczem, który znalazł zostawiony pod doniczką z kwiatami. Skradł gotówkę oraz trzy złote pierścionki i obrączkę, wszystko o łącznej wartości 650 zł. Prawdopodobnie obserwował domowników i wykorzystał moment, gdy ci wyszli z domu i bezwiednie położyli klucz w stałym przykra niespodzianka może spotkać jeszcze nie jedną osobę. Trzymanie kluczy na parapecie czy pod doniczką to typowe zachowanie. W ten sposób klucze zostawia się dla inych domowników. - Tak robi moja babcia i wszystkie jej sąsiadki. Chowają klucze pod progiem, na parapecie lub pod kamieniem - mówi mieszkanka Zgłobic. - Młodsze pokolenie raczej klucze nosi z sobą, choć i mnie się zdarza, gdy na chwilę "wylecę" do sąsiadki, nie zamykać domu - przyznaje kobieta i dodaje, że na wsiach zdarza się nawet, że klucz zostawia się w zamku, po jego przekręceniu, gdy z domu wychodzi się tylko na chwilę. Zamknięte drzwi mają być sygnałem dla sąsiadów i znajomych, że w domu nie ma nikogo, ale także, że gospodarze są niedaleko. Z takiej informacji może jednak skorzystać nie tylko rodzina, ale i rabusie. W Tarnowie zdarzają się kradzieże na "klamkę". Złodzieje wchodzą do bloku i przechodzą wzdłuż korytarza, łapiąc za klamkę. Gdy trafią na nie zamknięte na klucz drzwi, biorą to, co leży w przedpokoju. Najczęściej znajdują tam torebki, portfele i ubrania. Gdy w mieszkaniu zastaną kogoś, mówią po prostu: "Przepraszam, pomyliłem drzwi" i idą dalej, licząc na łut w Świebodzinie policja kwalifikuje jako kradzież z włamaniem, pomimo że złodziej otworzył dom oryginalnym kluczem. Odbyło się to jednak bez zgody właściciela. Żeby jednak postawić włamywaczowi zarzuty, trzeba go złapać. Takie kradzieże, dokonane po cichu i bez świadków, są najtrudniejsze do wykrycia.
"Mówi się często, że Polaków się wykorzystuje za granicą, ale proszę mi uwierzyć, że Polak też potrafi wykorzystać cudzoziemca i być w stosunku do niego naprawdę okrutny". O tym, jak wygląda handel ludźmi w Polsce, jak nie dać się oszukać oraz dlaczego jako społeczeństwo zgadzamy się na cierpienie ofiar, rozmawiamy z Joanną Garnier – wiceprezeską Fundacji przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu La Strada, która od ponad 26 lat pomaga ofiarom handlu uczyć się żyć na nowo. Na świecie żyje 40 mln niewolników, w tym co najmniej kilkanaście tysięcy w Polsce – wynika z danych Globalnego Indeksu Niewolnictwa. Są to jednak wyłącznie szacunki, prawdziwe wartości mogą być dużo wyższe "To, czego doświadczyła w domu, było dla niej większą traumą niż sprzedanie do domu publicznego w Niemczech. Dlatego uciekła i wolała spać w śmietnikach. Miała tylko 15 lat" - mówi Joanna Garnier o jednej z ofiar Handel ludźmi w Polsce to nie tylko zmuszanie do prostytucji. "To również historie Filipińczyków, którym zabiera się paszporty, i Ukrainek, którym się nie płaci" "Ofiary handlu ludźmi możemy spotkać w restauracjach, na budowie, targu, fabryce – są wśród nas. Mirosław K. umieszczał migrantów w drogich restauracjach. Restauratorzy się rozliczali z nim, ale on ludziom już nie płacił. Zmuszał ich, aby na kolanach błagali o jakiekolwiek pieniądze. Ci restauratorzy nie wiedzieli, co się dzieje? Czy może nie chcieli wiedzieć?" - zastanawia się Garnier Więcej wywiadów znajdziesz na stronie głównej Laura Maksimowicz: Ile wart jest człowiek w XXI w.? Jaką cenę ma ludzkie życie? Joanna Garnier: Człowiek nigdy w historii nie był tak tani jak w XXI w. W starożytności czy w czasach niewolnictwa w Ameryce utrzymanie niewolnika wiązało się z konkretnym kosztem, a obecnie ta cena dramatycznie spadła. Można nawet powiedzieć, że wszystkich stać na wynajęcie niewolnika, bo też kwoty płacone ludziom za ich pracę są stawkami minimalnymi albo zerowymi. Świat jest spragniony tanich towarów i usług, więc skądś je trzeba brać. Handel ludźmi kojarzy się nam z historią, koloniami, ale raczej nie ze współczesną Europą, z Polską. Jak wygląda dziś niewolnictwo? Dzisiaj niepotrzebne są łańcuchy czy kajdany, bo ofiary handlu ludźmi są osobami tak zmanipulowanymi, że nie decydują się na ucieczkę, boją się odejść. Niewolnictwo XXI w. odbywa się w białych rękawiczkach. W większości sytuacji go po prostu nie widzimy. Niektórzy są zamknięci w pomieszczeniach, w których pracują. Jednak to nie musi zawsze tak wyglądać, że praca przymusowa przypomina więzienie. Oprawca zatrzymuje swoją ofiarę przy sobie, ponieważ przekonał ją, że nie może odejść. Osoba taka jest tak sterroryzowana i zmanipulowana, że uważa, że jej pracodawca jest absolutnie wszechmocny – może wszystko, nawet pozbawić ją życia. Ludzie, którzy wykorzystują pracę niewolniczą są często szanowanymi obywatelami, którzy np. udzielają się w społecznościach lokalnych, wspierają oddolnie inicjatywy, a przy okazji mają gdzieś swoje pola czy fabryki, w których zatrudniają cudzoziemców lub Polaków i płacą im głodowe stawki lub w ogóle nie płacą. Współczesny handel ludźmi najczęściej kojarzy nam się z seksbiznesem, zmuszaniem do pracy seksualnej. Jak duży jest to proceder? Trudno powiedzieć. Ostatni dostępny raport Eurostatu pochodzi z 2015 r. i według niego ponad 60 proc. handlu ludźmi stanowi handel kobietami do seksbiznesu. My jako Fundacja La Strada w swojej pracy mamy mniej przypadków seksbiznesu niż pracy przymusowej. Natomiast to cały czas się zdarza i nie ma co ukrywać, że ta forma handlu ludźmi budzi największe kontrowersje i ekscytację w społeczeństwie. Mówiąc cynicznie: seks i przemoc zawsze się najlepiej sprzedają. To się wydaje ludziom interesujące. Bardziej martwimy się o kobiety wykorzystywane w domach publicznych, a już nie troszczmy się o pracownika pochodzącego z Azji i Ameryki Łacińskiej, który pracuje kilkanaście godzin na plantacji i dostaje posiłek raz dziennie, a jego pensja pomniejszana jest o dziwne opłaty, które wymyśla sobie pracodawca. Do La Strady trafia wiele poszkodowanych osób. Trudno wartościować czyjeś nieszczęście, ale na potrzeby tej rozmowy zadam pytanie, czy jest historia, która wstrząsnęła panią najbardziej? Kiedyś trafiła do nas 20-letnia dziewczyna, która uciekła z domu, mając 15. Trochę się włóczyła po swoim rodzinnym mieście, spotkała po drodze „dobrego wujka”. Wiadomo, „wujek” ją wziął do domu, oczywiście wykorzystywał seksualnie, bo taka pomoc często nie odbywa się za darmo. Dziewczyna w końcu mu się znudziła, więc zadzwonił do znajomego, który powiedział, że się nią zajmie. Zawiózł ją do domu publicznego w Niemczech przy granicy. Ona tam mniej lub bardziej pokornie pracowała, ale była też na tyle świadoma, że w którymś momencie stwierdziła, że nie chce tak dalej żyć. Uciekła i trafiła do organizacji niemieckiej, która pomogła się jej pozbierać. Dostała odszkodowanie w Niemczech za wyzysk, co tam nie zdarza się często, a w Polsce graniczy z cudem. Potem wróciła do Polski i trafiła do nas. Do dzisiaj pamiętam dwie rzeczy. Przede wszystkim ona nam nigdy nie powiedziała, dlaczego uciekła z domu. Nie mam pojęcia, co tam się wydarzyło, ale podejrzewam, że to, co tam się działo, było straszniejsze niż to, co się wydarzyło później, bo każda próba poruszenia tego tematu kończyła się zaciśnięciem szczęk. Czasami myślałam, że doświadczenie zmuszania do prostytucji chyba nie było dla niej tak straszne jak to, co się wydarzyło w rodzinnym domu, co zmusiło ją do ucieczki i spania po śmietnikach. Czasami nadal o niej myślę, zastanawiam się, jak ułożyła sobie życie, bo trauma cały czas musi w niej siedzieć. Wspomniała pani, że handel ludźmi nie dotyczy tylko kobiet, które są sprzedawane na Zachód. Z jakimi jego formami mamy jeszcze do czynienia? Mamy do czynienia z przede wszystkim różnego rodzaju pracą przymusową w wielu sektorach gospodarki. Ludzie są wykorzystywani wszędzie. Podczas pandemii wiele osób straciło pracę, ale też mnóstwo osób zdecydowało się zostać w pracy, w której warunki nie były do końca dobre. Spotykałyśmy się w fundacji z ludźmi, którzy godzili się na zawyżanie norm, zmniejszanie pensji, prace w nadgodzinach bez zapłaty, bo bali się, że w ogóle stracą pracę. Niektórzy zgadzają się na wyzysk, bo nie widzą innego wyjścia, bo lepiej zarobić cokolwiek, niż nie zarobić nic. Dalszą część tekstu znajdziesz pod wideo: Jak wygląda więc handel ludźmi w Polsce? Handel ludźmi w Polsce na pewno dotyka przede wszystkim obcokrajowców. Wynika to z tego, że imigrant, który przyjeżdża, nie zna warunków panujących w Polsce, zazwyczaj też nie zna języka. Przybywa uzbrojony w wiedzę, którą dostał od pośrednika w swoim kraju, a ona jest często tym, co wyjeżdżający chce usłyszeć. A on chce usłyszeć, że praca będzie lekka, łatwa i przyjemna. Że zarobi dużo pieniędzy, np. 2 tys. czegoś tam. I taki człowiek myśli sobie, że skoro jedzie do Europy, a w Europie jest euro, więc na pewno zarobi 2-3 tys. euro. A na miejscu się okazuje, że jest to 2 tys. zł i do tego brutto. Może się okazać, że to, co powiedział werbownik, bardzo różni się od tego, co pracownik zastał na miejscu. Nagminne jest, że warunki pracy są zupełnie inne od tych, które obiecywano. Ludziom się obiecuje pokoje dwuosobowe, a tymczasem zmuszeni są mieszkać w hali fabrycznej, w której pracują. Pośrednicy obiecują bezpłatne zakwaterowanie, a po przyjeździe odciągane są z pensji koszty noclegu. Te mechanizmy znamy od lat. W podobnej sytuacji są Polacy wyjeżdżający do Niemiec, Holandii czy Wielkiej Brytanii. Obcokrajowiec, zwłaszcza słabo zorientowany, niewykształcony jest modelową ofiarą. Często jedynym wyjściem jest ucieczka. Co z Polakami? Często padają ofiarą handlu ludźmi w ojczyźnie? Wśród naszych rodaków wykorzystywane są najczęściej osoby nieporadne życiowo. Osoby w kryzysie bezdomności trafiają np. do gospodarstw rolnych, niewielkich fabryk, gdzie pracują za wikt i opierunek. Śpią w stodołach. Ludziom wydaje się niestety, że osoba bezdomna nie zasługuje na żaden szacunek, można ją potraktować podle i wykorzystywać w pracy, obrażać, a w ramach zapłaty wręczać piwo, a potem wyrzucić. Szczególnie podatne na wykorzystanie są osoby zdesperowane, w trudnej sytuacji życiowej, w kryzysie bezdomności, słabo wykształcone, takie, które wyszły z więzienia i nie mają dokąd wrócić. Podatne na handel ludźmi są też osoby z niepełnosprawnością intelektualną. Kobiety upośledzone w stopniu lekkim czy umiarkowanym rekrutuje się do domów publicznych, ponieważ często nie zdają sobie sprawy z tego, co się z nimi dzieje. A następnie wykorzystuje się je bez litości. Z jakich zakątków świata pochodzą obcokrajowcy wykorzystywani w Polsce? Najczęściej są to obywatele Ukrainy, Białorusi, Mołdawii. Mieszkańcy byłego Związku Radzieckiego, osoby z Gruzji, Kazachstanu, Bułgarii. Przy czym od lat kobiety z Bułgarii trafiają w Polsce do seksbiznesu. Ponieważ przed pandemią polska gospodarka przeżywała rozkwit, pracodawcy poszukiwali rąk do pracy także poza Europą. Stąd wiele osób było ściąganych do nas do pracy w przetwórstwie z Filipin, Nepalu, Indii czy Wietnamu. Przyjeżdżają również osoby z Afryki, a ostatnio także z Ameryki Łacińskiej. Mamy takie poczucie, że z jednej strony polscy pracodawcy są naprawdę w trudnej sytuacji, bo ludzie odeszli, część zdecydowała się zmienić pracę lub wyjechała, więc poszukują nowych pracowników. Z drugiej strony te „ręce do pracy” chcą mieć jak najtaniej – zamiast godziwie zapłacić ludziom, zatrudniają ich po kosztach. Wychodząc z założenia, że przeciętny Filipińczyk ma tak daleko do domu, że nie ucieknie, nie będzie miał dokąd pójść. Wciąż zdarzają się przypadki pracodawców, którzy wolą zapłacić karę za nielegalne „zatrudnienie”, niż płacić ludziom. Do tego dochodzą nieuczciwi pośrednicy, którzy tworzą fikcyjny dług za „załatwienie pracy”. Jaka jest skala problemu handlu ludźmi w Polsce? Kilkanaście tysięcy osób rocznie może być wykorzystywanych w Polsce do pracy niewolniczej. Są to jednak wyłącznie szacunki. Ofiar handlu ludźmi nie widzimy, one się nam nie ujawniają. Albo nie chcemy ich zobaczyć. Nie mamy w sobie wystarczającej empatii, aby się zainteresować. Kilka lat temu trafiła do nas grupa kobiet z Afryki, które dowiedziały się o Fundacji La Strada od zupełnie przypadkowej osoby. Jedna z tych pań przyszła pewnego dnia do kościoła i płakała. Zupełnie obca kobieta się nią zainteresowała i zapytała, dlaczego płacze, co się jej stało? Dziewczyna opowiedziała jej, że pracują w bardzo ciężkich warunkach, kilkanaście godzin na dobę. Pracodawcy byli w stosunku do nich wyjątkowo okrutni, musiały wykonywać pracę siłową przeznaczoną dla mężczyzn, przenosić ogromne ciężary. W pracy doświadczyły też przeogromnego rasizmu. Nieznajoma kobieta z kościoła pomogła jej zadzwonić do fundacji, a one następnego dnia już do nas przyjechały. Część z nich była dobrze wykształcona, mówiły po angielsku, a były traktowane w Polsce, jakby nie zasługiwały na nic. Mówi się często, że Polaków się wykorzystuje za granicą, ale proszę mi uwierzyć, że Polak też potrafi wykorzystać cudzoziemca i być w stosunku do niego naprawdę okrutny. Wychodzi na to, że ofiary handlu ludźmi możemy spotkać w restauracjach, na budowie, targu, fabryce – są wśród nas. Jak najbardziej. Przypomnę słynną sprawę Mirosława K., którego skazano za handel ludźmi. Sprowadzał z Ukrainy ludzi do Warszawy i umieszczał ich jako pracowników w drogich restauracjach na kuchni. Ludzie pracowali na pierwszej zmianie w jednym miejscu 8 godz., po czym Mirosław przewoził ich na drugą zmianę do kolejnej restauracji na następne 8 godz. Niekiedy pracowali tak przez cały tydzień. Nie mieli czasu się wyspać, nie mieli też badań sanepidowskich. Owszem, restauratorzy się rozliczali z panem Mirosławem, ale on ludziom już nie płacił. Zmuszał ich, aby na kolanach błagali o jakiekolwiek pieniądze. W środku nocy urządzał wielogodzinne przesłuchania. My też się czasami zastanawiamy, czy naprawdę ci restauratorzy nie wiedzieli, co się dzieje? Czy może nie chcieli wiedzieć? Osoby zajmujące się handlem ludźmi najczęściej kojarzą się nam z gangsterami rodem z filmów. To może nas zmylić, bowiem często handlarze są dobrze wykształconymi i elegancko ubranymi biznesmenami, których nikt nie podejrzewa. Może tak być. Z jednej strony widzimy przedsiębiorcę, kogoś, kto ciężko pracuje na nasze PKB, a z drugiej strony nie widzimy w nim osoby, która nielegalnie zatrudnia ludzi i ich wykorzystuje. Oferuje pracę bez ubezpieczenia, za głodowe stawki. To nie jest tak, że handel ludźmi odbywa się w miejscach podejrzanych, podrzędnych. Handel ludźmi może odbywać się w zupełnie normalnych zakładach pracy. Jak ludzie reagują, gdy dowiadują się, że ktoś był współczesnym niewolnikiem? O ofierze handlu ludźmi myśli się jak o takim głupku, który dał się wykorzystać. Nie jest ona kimś, kto w społecznym odczuciu zasługuje na szacunek i współczucie. Wstyd i poczucie winy towarzyszy szczególnie kobietom – zwłaszcza gdy były uwikłane w seksbiznes. Mamy ogromną łatwość oceniania czyichś zachowań i wyborów, a ludzie mają przecież marzenia! Chcą zmienić swoje życie, a ofiara handlu ludźmi to osoba, która z tych swoich chmur została ściągnięta na ziemię w sposób bardzo brutalny. Otoczenie potrafi jeszcze jej dokopać. Jako społeczeństwo pozwalamy na handel ludźmi, bo wszyscy czerpiemy z niego korzyści? Postępująca globalizacja, galopujący kapitalizm i zacieranie granic – to wszystko sprawiło, że handel ludźmi stał się szybszy i łatwiejszy. W związku z rozwojem gospodarczym i pogłębiającym się rozwarstwieniem społecznym popyt na tzw. tanią siłę roboczą stale wzrasta. Z tej sytuacji czerpiemy korzyści wszyscy – społeczeństwo, jak i państwo. Wszyscy chcemy mieć tanie towary i usługi. Zdarza się, że śliczne dziecięce ubranka drogich marek, szyją dzieci z krajów rozwijających się, które nie otrzymują wynagrodzenia za swoją pracę. Jako społeczeństwo się na to zgadzamy. Zdaje się więc, że nie robimy zbyt wiele, aby z tym haniebnym procederem walczyć, choć na ustach wielu znajdują się hasła o ochronie praw człowieka. Światowy Dzień przeciwko Handlowi Ludźmi 30 lipca obchodzimy Światowy Dzień przeciwko Handlowi Ludźmi. Przypominamy więc, na co należy uważać, gdy wybieramy się do pracy za granicę. Szukaj legalnych ofert pracy. Korzystaj z usług pośredników, którzy są zarejestrowani i mają certyfikat od marszałka województwa oraz pozwolenie na pośrednictwo pracy. Takich pośredników znajdziesz na stronie Krajowej Agencji Rejestru Zatrudnienia. Pamiętaj, że w UE pośrednictwo pracy jest usługą bezpłatną! Nie daj się namówić na dodatkowe opłaty i pożyczki. Sprawdź dokładnie ofertę pracy, która ciebie interesuje. Pozyskaj jak najwięcej informacji o swoim pracodawcy, dowiedz się, czy jego firma w ogóle istnieje. Pomóc mogą ci w tym odpowiednie organizacje lub policja. Im więcej wiesz, tym jesteś bezpieczniejszy. Nie bój się zadawać pytań o wysokość zarobków, zakres obowiązków, wymagane dokumenty. Zapytaj się, czy pracodawca zapewnia zakwaterowanie, o dojazd do pracy, miejsce pracy, ubezpieczenie. Czytaj dokładnie, co podpisujesz. Uważaj na wygórowane kary umowne. Obowiązkowo podpisz umowę przedwstępną i o pośrednictwo pracy. Nie decyduj się na pracę powyżej twoich kwalifikacji, której nie będziesz w stanie wykonać. Nie ufaj nieznajomym poznanym na Facebooku, Instagramie czy Tinderze, którzy nagle oferują ci pracę marzeń, w której będziesz zarabiał miliony. Takie rzeczy się nie zdarzają. Zapisz numery telefonów do polskiego konsulatu, organizacji pozarządowych i odpowiednich służb, które będą w sytuacji zagrożenia mogły ci pomóc. Zrób kserokopie dokumentów, które ze sobą zabierasz, np. paszportu, dowodu osobistego czy umowy o pracę. Ustal z bliskimi nietypowe hasło ratunkowe, które użyjesz, gdy będziesz w niebezpiecznej sytuacji. Pamiętaj, znacie je tylko wy. Zostaw im adres, pod którym będziesz przebywać za granicą oraz dane pracodawcy. Zainstaluj na telefon aplikację SAFE Travel & Work Abroad – znajdziesz w niej wskazówki dotyczące bezpiecznego podróżowania, a także przydatne kontakty do wykorzystania w niebezpiecznych sytuacjach. Potrzebujesz pomocy lub znasz kogoś, kto może stać się ofiarą? Zadzwoń na telefon zaufania dla ofiar i świadków handlu ludźmi: +48 22 628 99 99 Krajowe Centrum Interwencyjno-Konsultacyjne dla ofiar handlu ludźmi: +48 22 628 01 20 Więcej na ten temat dowiesz się na stronie kampanii "Galeria Anty Modern Slavery"
18-12-2010 12:48 #1 WITAJ, tu znajdziesz opowiedzi na swoje pytania 18-12-2010 13:04 #2 REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) Wesoły wątek niewątpliwie. Ileż tu pomysłow sie lęgnie... Ja tylko napiszę byś wziął pod uwagę fakt że pieniądze chowane po kątach mogą z tych kątów wyparować albo zostać bezwiednie zniszczone przez kogoś kto nie ma o nich pojęcia. Bank to zdecydowanie najbezpieczniejsze miejsce. Jak boisz się że ktoś ci te pieniądze z banku zwinie to umieść je na koncie z dostępem tylko z banku (nie z Internetu czy telefonicznie) bez karty kredytowej i orócz autoryzacji dowodem i podpisem załóż na nie również hasło. Jak się go nauczysz na pamięć (nigdzie nie zapiszesz) to praktycznie nie ma szansy by ktoś twoje pieniądze ruszył. Andrzej Friszke: Tyle historia. Warto się ku niej zwracać, by wyciągać wnioski. Na przykład gdy jedna partia jest ważniejsza od instytucji państwa, a stanowisko partyjne jest ważniejsze niż stanowiska państwowe. Wódz partii może wszystko, a partia zrobi wszystko, żeby on był zadowolony. Można mieć wolną ekonomię, a w kategoriach narracji o tym, kto zasługuje na miano obywatela i prawdziwego Polaka, cofnąć się w przeszłość. 18-12-2010 13:47 #3 FORUMOWICZ to brzmi dumnie (min. 100) 18-12-2010 15:56 #4 Schowek będzie super, podaj jeszcze swój adres. ewentualnie ja też je mogę przechować. Ostatnio edytowane przez kamykkamyk2 ; 18-12-2010 o 16:26 18-12-2010 16:39 #5 FORUMOWICZ to brzmi dumnie (min. 100) 18-12-2010 16:48 #6 DOMOWNIK FORUM (min. 500) 18-12-2010 17:28 #7 FORUMOWICZ to brzmi dumnie (min. 100) kup ta ziemie teraz i po klopocie A jak zostanie to materialy na budowe przyszlego domu - poczekaja w hurtowni Jesli jednak nadal zostanie cos to proponuje nowe auto aby ladnie sie prezentowalo na podjezdzie nowego domu Gdyby jednak sie zdazylo iz nadal cos zostalo to znajdz sobie zone - ona na bank sobie z nadwyzka poradzi Praktycznie skonczony lecz ....zaczynam nowy MGprojekt - Pod Debem - skonczony Archon - rezydencja w nerterach 2 - faza startowa 18-12-2010 19:45 #8 OLIMP FORUM - oświecona góra rankingu... ja mam taki pomysł na złote monety wywiercić dziury w ścianach o odpowiedniej średnicy, napchać monet i zalepić tynkiem ... 18-12-2010 20:17 #9 DOMOWNIK FORUM (min. 500) 18-12-2010 21:05 #10 19-12-2010 07:41 #11 jeżeli pyta na serio to proponuję w tyłek , 19-12-2010 11:56 #12 Nic nie jest takie, jakim się wydaje! 19-12-2010 19:31 #13 dajcie sobie spokój - pewnie chłopak siedział parę lat za granicą i pracował nielegalnie - teraz tych pieniędzy nie wpłaci na konto - bo zaraz urząd skarbowy się przyczepi. Druga sprawa że tak samo może się przyczepić jak zacznie budować - ale tutaj już jest łatwiej się wyłgać. 20-12-2010 12:26 #14 DOMOWNIK FORUM (min. 500) Jakby US nie miały co robić i śledzić czy ktoś sobie nie wpłacił no konto paru marnych setek. A ja Eustachemu proponuję niezawodny schowek, z powodzeniem sprawdzony od wielu lat. Niech sobie tę kasę schowa w biustonoszu! A jak ktoś mu tam będzie pchać paluchy, to z miejsca lać po łapskach... 20-12-2010 14:48 #15 obyś się nie zdziwił z tym US - wszystko kontrolują - stan twojego konta bankowego - także. Jak się dobrze orientuje - to wyższe stany kont, wysokie kwoty przelewów itp - są wysyłane do paru instytucji (np działania przeciw praniu brudnych pieniędzy itp). 20-12-2010 14:55 #16 WITAJ, tu znajdziesz opowiedzi na swoje pytania 20-12-2010 15:00 #17 OLIMP FORUM - oświecona góra rankingu... 20-12-2010 15:18 #18 FORUMOWICZ to brzmi dumnie (min. 100) skarb zatopiony w muszli klozetowej ;> 20-12-2010 15:33 #19 Do skarpety takiej noszonej tydzień czasu takiej co jest sztywna. Nikt nie ruszy. Nic nie jest takie, jakim się wydaje! 20-12-2010 19:31 #20 FORUMOWICZ to brzmi dumnie (min. 100) Bardzo rozsadny temat , szkoda tylko , ze wszyscy odpowiadajacy na ten temat to budujacy sie ludzie zapewne "biorcy" czyli "kredytobiorcy" i nie majacy nic do odlozenia na czarna jest zreszta z 75 % Polakow - nic nie odkladaja. Ale do rzeczy : schowek domowy jest konieczny nie tylko na pieniadze ale i na wazne dokumenty, bizuterie , itd. Schowek taki powinien byc odporny na zalanie woda i wytrzymac pozar nie mowiac o pospolitym wlamaniu pod nieobecnosc albo wlamaniu przy obecnosci wlascicieli. Wlamanie przy obecnosci wlascicieli jest specyficzne bo tym zajmuja sie specjalisci wsrod ktorych nastepuje podzial zadan : jeden sprawca siedzi sobie spokojnie i obserwuje reakcje wlascicieli a reszta stawia dom na glowie az do momentu kiedy wlasciciele zaczna sie w pewnym miejscu niepokoic i wtedy juz wszystko wiec trzeba tez ten aspekt uwzglednic. A wiec napewno powyzej najwyzszego stanu wody - tym napewno sciany nosne sa dobre do wykucia schowka na dobra pancerna kasete przeciwogniowa Dostep do tej kasety powinien byc dobrze zamaskowany i ewentualnie utrudniony. Dalej nie bede podpowiadal ale tu jest duze pole do popisu. Dla fanatykow powierzajacych swoje skarby w banku powiem tylko ze wygladaja bardzo nieciekawie jesli akurat w banku zabraknie pradu albo zepsuja sie komputery albo cos tam wybuchnie.. IDEALY SA JAK GWIAZDY - NIGDY NIE MOZNA ICH DOSIEGNAC. JEDNAK ZAWSZE MOZNA SIE WEDLUG NICH ORIENTOWAC W ZYCIU. Tagi dla tego tematu Uprawnienia Nie możesz zakładać nowych tematów Nie możesz pisać wiadomości Nie możesz dodawać załączników Nie możesz edytować swoich postów BB Code jest aktywny(e) Emotikony są aktywny(e) [IMG] kod jest aktywny(e) [VIDEO] code is aktywny(e) HTML kod jest wyłączony Zasady na forum
To zaskakujące, że nowy ład świata finansowego jest montowany z tak nikłym udziałem naszego kraju. Na konferencji grupy G20 (19 największych graczy w globalnej gospodarce + Unia Europejska), która 15 listopada odbędzie się w Waszyngtonie, zabraknie delegatów z Polski. Nasz kraj będzie reprezentowany przez delegację Unijną, choć samodzielnie będą tam przedstawiciele Włoch, Francji i Niemiec. Trudno – G20 to grupa zamknięta i nie wypada się tam wpraszać, skoro formalnie do niej nie należymy. Ale szerszy problem jest taki, że nasz głos w sprawie globalnego kryzysu finansowego w ogóle jest słabo słyszalny. Na unijnym szczycie poświęconym kryzysowi znacznie ważniejsze było to, który z naszych przywódców dotrze jakim samolotem i gdzie usiądzie, niż co powie. A nie powiedzieliśmy niestety nic ważnego. Na zaczynającym się dziś w Brukseli kolejnym szczycie nasz przedstawiciel, prezydent Lech Kaczyński, też prawdopodobnie nie zabłyśnie. Za mało mówimy na świecie o tym, że nasza gospodarka w tych trudnych czasach wciąż sobie radzi (ciągniemy statystyki wzrostu dla całej Unii), a nasz system bankowy okazał się być dotąd odporny na zawirowania na światowych rynkach. Będziemy też uczestniczyć finansowo w wyciąganiu Islandii z finansowej zapaści. Za mało się chwalimy, przez kłótnie i spory wewnętrzne ustawiamy się w światowej drugiej lidze. Marketing i PR, na scenie krajowej opanowany przez polityków do perfekcji, na arenie międzynarodowej po prostu leży. Potem takie są tego efekty, że jesteśmy wrzucani do jednego worka z innymi krajami, a efekty kryzysu na Węgrzech odbijają się dramatycznie na naszej walucie i giełdzie. Na konferencji w Waszyngtonie będą reprezentowani tzw. regionalni liderzy – Turcja, czy Republika Południowej Afryki. Polska, która też mogłaby być postrzegana jako lider Europy Środkowo-Wschodniej, tej roli na razie na własne życzenie się nie podejmuje.
gdzie polacy chowają pieniądze w domu